Ponieważ bez żadnego studium, wykładów profesjonalistów itp. miałem przyjemność lokalizować dwie gierki, a zaczynałem kompletnie bez przygotowania, bez tzw. "profesjonalnej znajomości angielskiego", bo nawet dobrze nie potrafię się po angielsku dogadać , a efekt chyba nie był taki zły , tak mam pewne prawo uważać namawianie do takich projektów za szukanie naiwnych. Ktoś kto zna dobrze angielski, giercuje i czuje klimaty, a ponadto nieobce są mu zasady pisowni i składni zdania w języku polskim, moim zdaniem spokojnie poradzi sobie z lokalizacją większości gierek. A do kogo maja być kierowane takie "projekty"? Do zawodowych tłumaczy czy do takich jak ja czy Marcyś, domorosłych zapaleńców? Bo sens grupy docelowej okreslonej w szczegółach jakoś do mnie nie trafia.
Marketingowy bełkot używany na stronie, spotykany też w innych projektach szkoleniowych, z innych dziedzin, jakoś tak normalnego człowieka zastanawia. Człowiek czuje, że ktoś tu chce z niego zrobić kompletnego durnia, wmówić, że potrzebne mu jest coś, co w istocie jest mu całkowicie zbędne.
Poza tym w tym marketingowym bełkocie zręcznie można ukryć pewne fakty niekoniecznie prawdziwe, choćby
Tak się składa, że jak zmieniałem pracę, to poszukiwałem nowej także jako tłumacz. Jako referencje miałem dwie gierki, a nikt nie był zainteresowany, nawet Yoda - tłumacze Konfliktu Terrańskiego, którzy chętnie słuchali rad na poczatku lokalizacji X3 TC, gdy Cenega im mnie skontaktowała, ale dużo wcześniej, gdy szukałem u nich stanowiska, nie byli zainteresowani. Tak więc uważam środowisko firm lokalizacyjnych za w zasadzie całkowicie zamknięte, gdzie poleca się ludzi sobie znajomych, a nie ludzi z ulicy. Więc ta "nieustanna rekrutacja", która faktycznie jest, bo łatwo na wpisy w necie trafić, w rzeczywistości ma zupełnie inne oblicze, niż w reklamówkach kursu piszą.Większość firm lokalizacyjnych prowadzi praktycznie nieustanną rekrutację, co łatwo zweryfikować w dowolnej wyszukiwarce internetowej. Kurs umożliwi także efektywną współpracę z firmami lokalizacyjnymi.
Gdyby to jeszcze było darmowe, ale zarabianie na czymś takim... ech